FEDRA: Samaś go nazwała!
ENONA:
Bogowie! Krew się ścina od wieści straszliwej;
O rozpaczy! o hańbo! rodzie nieszczęśliwy!
O, złowroga podróży! och, czemuż nie minął
Tych zdradnych brzegów okręt, nim ku nim zawinął!
FEDRA:
Przekleństwo dawniej sięga. Ledwie, z szczęściem w sercu,
Z Tezeuszem na ślubnym stanęłam kobiercu,
I spieszyłam, stęskniona za domowym progiem,
Do Aten, tam spotkałam się z mym pysznym wrogiem.
Ujrzałam go: me lico spłonęło, pobladło,
Dziwne zmięszanie jakieś na duszę mi padło;
Oczy przestały widzieć, dech zamarł mi w łonie;
Uczułam, iż me ciało drży całe i płonie;
Poznałam moc Wenery we mnie rozpętaną,
Krwi, którą ona ściga, nieuchronne wiano!
Próbowałam przebłagać ją modły kornemi;
Wznosiłam jej świątynie po całej mej ziemi —
Próżno miota się serce raz ujęte w sidła!
Próżnom niosła ofiary, paliłam kadzidła;
Gdy usta me wzywały imienia bogini,
Wielbiłam Hipolita, i, w tejże świątyni,
Na tych ołtarzy, które okadzałam, progu,
Memu nienazwanemu jam święciła bogu...
Unikałam go wszędzie. Ha! srom płoni lica:
Oczy me dostrzegały go w kształtach rodzica!
Wreszcie, me ognie przeciw sobie się zwróciły:
Aby go prześladować, znalazłam dość siły.
By oddalić od siebie przedmiot nazbyt drogi,
Udawałam nienawiść macochy złowrogiej:
Zażądałam wygnania; a próśb mych wytrwałość
Zwyciężyła i prawo i ojcowską żałość.
Odetchnęłam, Enono; od owej godziny,
Dni moje, spokojniejsze, płynęły bez winy;
I, posłusznej małżonki pomna obowiązku,