Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że nic z tego nie będzie, choćby nawet doktór nie zobaczył tej okropnej rany. Może się pan nie fatygować do niego, na moją odpowiedzialność...
Sielski poznał za późno, że zrobił kapitalne głupstwo i stracił humor. Był zaś bliskim rozpaczy, gdy wkrótce potem ukazali się w salonie dwaj młodzi ludzie, powitali Zosię więcej niż serdecznie, a pani Skulskiej ucałowali rączki.
— Zginąłem! — pomyślał Jerzy, ślubując w duchu, że nadal i on będzie całował ręce poważnej damy.
Wracając do domu, pod wpływem świeżego i chłodnego powietrza począł się zastanawiać nad sobą.
— Co ja robię? — mówił. — Co się ze mną stało?... I to ja, w którym kochała się jedna z najniebezpieczniejszych lwic w Warszawie, popełniam dziś takie dzieciństwa?... Ale co począć! — dodał po chwili. — Zosia jest jeszcze dzieckiem prawie. Mamże jej mówić o miłości, mam ją kokietować i stać się nikczemnym w oczach brata, który mi zaufał?
Uwagi te wytrzeźwiły go; postanowił sprawę traktować poważnie i nadewszystko pogadać z Lachowiczem.
Wybrał się więc do niego zaraz na drugi dzień w nastroju uroczystym.
Łatwiej mu jednak było powziąć zamiar, niż go wykonać. Opuścił wprawdzie swoje mieszkanie pełen stanowczości i nadziei, ale w drodze już przyszły mu na myśl rozmaite wspomnienia. Owe pożyczki, umowa o „duszę,“ tysiączne inne upokorzenia, których nie szczędził Lachowiczowi, a wreszcie wypadek z jego ojcem — wszystko to żywo stanęło przed oczyma.
— Co pocznę — szepnął Sielski — jeżeli on zechce się teraz mścić?...
Pytanie to stało się dla niego punktem zwrotnym. Jerzy wstrząsnął się i znowu odzyskał śmiałość.
— Nie, on tego nie zrobi! — rzekł półgłosem.
Od pewnego czasu zaszła w Sielskim tak wielka zmiana, że nietylko nie czuł niechęci do swego niegdyś przeciwnika,