Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mowoli człowieka w twojej opinji i dziś chcę to wynagrodzić. Widzę jednak, że upór kobiecy jest wyższym nad dobre postanowienia.
— Traktujesz mnie jak pensjonarkę — upomniała go Jadwiga — a zapominasz, że już jestem mężatką... — dodała z gorzkim uśmiechem.
— O, wiem o tem, że jesteś mężatką!... Dajesz mi to codzień do poznania. Zmieniłaś się bardzo, tak pod względem gustów, jak i uczuć...
— Cha! cha!... — śmiała się Jadwiga.
— Doprawdy, Jadziu, boli mnie to — mówił rozdrażniony Sielski. — Prawie nie poznaję cię... Szydzisz z rzeczy poważnych i wogóle lżej niż dawniej zapatrujesz się na życie...
Jadwiga wstała z twarzą pałającą.
— Ty mi to mówisz?... — rzekła stłumionym głosem. — Ty mi zarzucasz lekki pogląd na życie?... Zapytaj więc twego sumienia, kto z nas lekkomyślniejszy: czy ty, który przez omyłkę nazywasz człowieka nikczemnikiem, a po roku odwołujesz, czy ja... która... lękam się stosunków z tym... Lachowiczem i jego siostrą!
I powiedziawszy to, wybuchła płaczem.
— Jadziu!... co tobie? — wykrzyknął Sielski, chwytając ją za rękę. A potem jakby go nowa myśl oświeciła, spytał drżącym głosem:
— Tyś dawniej znała Lachowicza?
Jadwiga w okamgnieniu zapanowała nad sobą.
— Znałam trzy prawidła — rzekła — które we mnie wpojono od dzieciństwa. Pierwsze, że nie należy potępiać bliźnich bez dowodów; drugie, że trzeba unikać ludzi mających złą sławę; a trzecie... Trzecie, że niedobrze jest kłócić się z kobietami!... — dodała z uśmiechem.
Potem, podawszy mu rękę, wyszła do swego pokoju.
Sielski był kompletnie odurzony i jakby odpowiadając na jakieś przypuszczenie, rzekł do siebie: