Strona:PL Bolesław Prus - Placówka.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stara panna, wyjdzie kiedy za mąż, a jego wnuki i wnuczki, Chaim, Fajwel i Mordko, Elka, Łaja i Mirla, czy będą kiedy miały po dwie całe koszule?
— Aj waj! — mruknął Żyd. — I jeszcze te gałgany zabrały mi trzy ruble...
Owe trzy ruble zrabowali Niedoperzowi złodzieje jeszcze w jesieni; ale on do tej pory nie mógł o nich zapomnieć. Była to bowiem jedna z większych sum, jaką kiedy posiadał.
W tej chwili spojrzenie Jojny padło na komin spalonej chaty Ślimaka, i nagle Żyd ciężko westchnął. Aj! coby to było, gdyby tak na jego chałupę Pan Bóg zesłał ogień, i gdzieby się podziała żona, córki, zięć, wnuki i wnuczki?...
Wzruszenie jego spotęgowało się, gdy usłyszał ryk krowy w obórce. Znaczy, że Ślimakowie są w zagrodzie. Jużci są, na wieś niktby ich nie przyjął, bo więcej niż od roku wszyscy się na nich gniewali. Zaco się gniewali?... No, a zaco wszyscy gniewają się na niego, na starego Jojnę, i jeszcze mówią, że on szachraj?... Ludzie mają swoje wstręty, taki porządek świata, i on go nie poprawi.
Krowa drugi raz ryknęła (obie naprzemian porykiwały od południa), i Jojna skręcił do siedziby, zobaczyć, co się dzieje u Ślimaka.
— Może co zarobię? — pomyślał.
Wszedł na dziedziniec, rozejrzał się i kręcąc głową, odrazu poszedł do stajenki.
— Ślimaku!... Panie gospodarzu!... Pani gospodyni, czy państwo są tutaj?... — wołał, pukając w ścianę. Bał się otworzyć drzwi, ażeby, w razie nieobecności gospodarzy, nie posądzono go o przeglądanie cudzych kątów.
— Kto tam? — odezwał się Ślimak.
— Ja, stary Jojna — odparł. Uchyliwszy zaś drzwi, spytał zdziwiony:
— Co to państwu?... Co wam, Ślimaku?... Co gospodyni?...