Strona:PL Bolesław Prus - Placówka.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzył, czasem — coś stawiało go na nogi. Chciał gdzieś iść i zabrać się do jakiejkolwiek roboty, bo mu było nudno i wstyd, że próżnuje; to znowu ogarniał go niepokój, jakby ktoś pukał mu do piersi i pytał: „A co będzie dalej?...“
Wówczas zdejmowała go tęsknota za dworem i za temi polami, po których niedawno chodził z pługiem, gdzie dziś wyrosły kolonje. To znowu opanowywał go wielki strach, że nie da sobie rady, jak się wezmą do niego Niemcy, którzy las wycięli, potrzaskali kamienie, ba, wygnali samego dziedzica...
Wnet jednak chłop zbierał rozpierzchnięte myśli i uspokajał się. Patrzy przecie na Niemców i sąsiaduje z nimi już blisko dwa miesiące i nic złego od nich nie doświadcza. Robią koło swoich budynków, bydła pilnują, ażeby nie właziło w szkodę, a nawet dzieci ich nie zbytkują, tylko uczą się w domu Hamera, gdzie osiadł chorowity bakałarz.
— Porządny to naród — mówi sobie Ślimak — i nawet lepiej z nimi, niż było za dziedzica.
Jest lepiej, ponieważ od dnia przyjazdu, wiele u Ślimaków kupują i dobrze płacą.
Sprzedał im do tej pory dwoje cieląt, trzynaścioro prosiąt, jedenaście gęsi i szesnaście korcy zboża, nie licząc drobiu, masła i kartofli. Nawet zapleśniały wianek grzybów — i ten im się przydał i za niego zapłacili.
W miesiąc niespełna wziął od nich Ślimak ze sto rubli bez pracy; za co we dworze trzeba było dobrze namordować się cały rok.
Wprawdzie żona nieraz mówiła mu:
— Co ty se myślisz, Józek, że oni zawsze będą od ciebie kupować? Przecie oni także mają gospodarstwa i lepsze od twego. Radość z nimi będziesz miał co nowyży do zimy, bo potem na owinięcie palca od nas nie kupią.
— Zobaczy się, jak będzie — odpowiadał chłop.
W duszy zaś przemyśliwał, że choćby nie kupowali Niem-