Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/477

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ście bardzo przyjemnie czas przepędzić i zrobić coś z tym kamieniem nagrobnym...
Wiesz co — dodała staruszka, wzdychając — namyśliłam się... Nietrzeba rozbijać kamienia pod zamkiem. Zostaw go tam, tylko kaź wyryć na nim te wiersze: „Na każdem miejscu i o każdej dobie“... Znasz to?...
— O tak, znam...
— Pod zamkiem więcej bywa ludzi niż na cmentarzu, prędzej przeczytają i może zamyślą się nad ostatecznym kresem wszystkiego na tym świecie. Nawet miłości...
Wokulski wyszedł od prezesowej silnie rozstrojony. „Co znaczy jej rozmowa?“... — pomyślał. — Na szczęście spotkał pannę Izabelę, idącą w stronę stawu i zapomniał o wszystkiem.
Na drugi dzień istotnie całe towarzystwo pojechało do Zasławia; mijali lasy, zielone pagórki, wąwozy z żółtemi ścianami.
Okolica była piękna, jeszcze piękniejsza pogoda, ale Wokulski nie uważał na nic, zatopiony w smutnych myślach... Już nie był sam z panną Izabelą, jak wczoraj jeszcze; nawet nie siedział w breku blisko niej, tylko naprzeciw panny Felicyi, a nade wszystko... Ale to już mu się tylko zdawało i nawet śmiał się w duszy ze swoich przywidzeń. Zdawało mu się, że Starski w jakiś dziwny sposób spojrzał na pannę Izabelę i że ją oblał rumieniec. „Ach, głupstwo — mówił do sie-