Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/410

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jest tak czarująca, że... oddałbym za nią życie. Nikomubym tego nie powiedział, wyjąwszy pana, ale wie pan, ona robi na mnie takie wrażenie, że nie wiem, czy ośmielę się kiedykolwiek pieścić ją... chcę tylko modlić się do niej... Poprostu, panie, klęczałbym u jej nóg i patrzył w oczy, szczęśliwy, gdyby mi pozwoliła, panie, pocałować brzeg swojej sukni... Ale czy nie nudzę pana?
Gwałtownie zakaszlał się, tak że mu oczy krwią zabiegły. Odpocząwszy, mówił dalej:
— Ja nieczęsto kaszlę, ale dziś trochę zaziębiłem się... I nawet niezawsze jestem skłonny do zaziębień, tylko w jesieni i na nowiu. No, ale to przejdzie, bo właśnie onegdaj zaprosiłem na konsylium Chałubińskiego i Baranowskiego i ci powiedzieli, że bylem się szanował, będę zdrów... Pytałem ich również (mówię to tylko panu), co sądzą o mojem małżeństwie. Ale oni powiedzieli, że małżeństwo to taka rzecz osobista... Zwróciłem ich uwagę, że lekarze berlińscy oddawna już kazali mi się żenić. To im dało do myślenia i zaraz któryś rzekł: „a to szkoda, wielka szkoda, że pan natychmiast nie spełnił ich zalecenia...“ To też powiem panu, obecnie jestem zdecydowany skończyć przed adwentem...
Znowu napadł go kaszel. Odpoczął i nagle spytał Wokulskiego zmienionym głosem:
— Wierzy pan w życie przyszłe?
— Dlaczego?...