Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czekajcie!“ — myślę i, przybrawszy bardzo surowy wyraz twarzy, odezwałem się:
— Panie dawno mieszkają w tym domu?
— Pięć lat... — odpowiada pani Stawska, rumieniąc się jeszcze mocniej. Jej matka aż drgnęła na fotelu.
— Ile panie płacą?
— Dwadzieścia pięć rubli miesięcznie... — szepnęła młoda pani. Jednocześnie pobladła, zaczęła skubać sukienkę i, zpewnością mimowoli, rzuciła na Wirskiego takie błagalne spojrzenie, że... że gdybym był Wokulskim, zarazbym się o nią oświadczył...
— Jesteśmy — dodała jeszcze ciszej — jesteśmy winne panom za lipiec...
Zachmurzyłem się, jak Lucyper, i nabrawszy tyle tchu, ile było powietrza w mieszkaniu, rzekłem:
— Nic panie nie są nam winne do... do października... Właśnie Stach... to jest, pan Wokulski pisze mi, że: to istny rozbój brać 300 rubli za trzy pokoje na tej ulicy. Pan Wokulski nie może pozwolić na podobne zdzierstwo i kazał mi zawiadomić panie, że ten lokal od października będzie do wynajęcia za 200 rubli. A jeżeli panie nie życzą sobie...
Rządca aż posunął się wtył z fotelem. Staruszka złożyła ręce, a pani Stawska patrzyła na mnie wielkiemi oczyma. Oto dopiero oczy!... i jak