Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja państwa prześladuję!... — rzekł zmienionym głosem. — Czyliż znajdziecie sługę... nie... psa... wierniejszego odemnie?... Od dwu lat o jednem tylko myślę, ażeby usunąć wam z drogi każdą przeszkodę...
W tej chwili zadzwoniono. Panna Izabela drgnęła, Wokulski umilkł.
Mikołaj otworzył drzwi do salonu i rzekł:
— Pan Starski.
Jednocześnie ukazał się na progu mężczyzna średniego wzrostu, zręczny, śniady, z małemi faworytami i wąsikami i bardzo nieznaczną łysiną. Miał fizyognomią napół wesołą, napół drwiącą i odrazu zawołał:
— Jakżem kontent, kuzynko, że cię znowu mogę przywitać!...
Panna Izabela w milczeniu podała mu rękę; mocny rumieniec oblał jej twarz, a w oczach zamigotało rozmarzenie.
Wokulski cofnął się do bocznego stołu. Panna Izabela przedstawiła panów.
— Pan... Wokulski... Pan Starski...
Nazwisko Wokulskiego było zaakcentowane w taki sposób, że Starski, kiwnąwszy mu głową, usiadł o kilka kroków, zwrócony bokiem. W odpowiedzi Wokulski usiadł przy małym stoliku pod ścianą i zaczął oglądać album.
— Kuzynek podobno wraca z Chin? — spytała panna Izabela.