Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Łatwo możesz się dowiedzieć szepnęła panna Florentyna.
— Nie, nie i... nie!... Nie chcę żadnych listów od tej nieznośnej baby... Pewnie znowu jakaś szykana, bo ona nic innego nie pisuje... Proszę cię, Floro, natychmiast odeszlij ten list i... Albo zresztą zobacz co pisze... Ostatni raz przyjmę jej bazgraninę...
Panna Florentyna powoli otworzyła kopertę i zaczęła czytać. Stopniowo na jej obliczu ciekawość ustąpiła miejsca zdziwieniu, a potem zmięszaniu.
— Nie wypada mi tego czytać — szepnęła oddając list pannie Izabeli.
„Droga panno Izabelo! — pisała baronowa. — Wyznaję, że dotychczasowem postępowaniem mogłam zasłużyć na niechęć pani i ściągnąć na siebie gniew miłosierdzia Boga, który tak troskliwie opiekuje się Wami. Dla tego cofam wszystko, upokarzam się przed tobą, droga Pani i błagam, ażebyś mi przebaczyła. Bo, czy nie jest dowód łaski Nieba nad wami, choćby w zesłaniu wam tego Wokulskiego? Człowiek ułomny jak inni, stał się narzędziem Najwyższej Ręki, ażeby mnie ukarać, a was wynagrodzić. Nie dość bowiem, że ranił mi w pojedynku męża (któremu również niech Bóg przebaczy wszystkie podłości, jakich się względem mnie dopuścił), ale jeszcze nabył kamienicę, w której zgasło moje ukochane dziecko i pewnie każe sobie