Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 03.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jego świątobliwość znowu zwołał poufną radę do swej komnaty. Wezwał na nią Hirama, tudzież kapłana, który przyszedł z pierścieniem Samentu. Pentuer nie chciał w naradzie brać udziału, a czcigodna królowa Nikotris sama na nią przyszła.
— Widzę — szepnął Hiram do Tutmozisa — że po wypędzeniu kapłanów baby zaczną rządzić Egiptem!...
Gdy zebrali się dostojnicy, faraon dał głos posłannikowi Samentu. Młody kapłan nie chciał nic mówić o Labiryncie. Natomiast szeroko rozwodził się nad tem, że świątynia Ptah wcale nie jest broniona, i że dość byłoby kilkudziesięciu żołnierzy, aby zabrać wszystkich, którzy w niej się ukrywają.
— Ten człowiek jest zdrajcą!... — krzyknęła królowa. — Sam kapłan namawia was do gwałtu nad kapłanami...
Ale w twarzy posłannika nie drgnął żaden muskuł.
— Czcigodna pani — odparł — jeżeli Mefres zgubił mego opiekuna i mistrza Samentu, byłbym psem, gdybym nie szukał zemsty. Śmierć za śmierć!...
— Podoba mi się ten młody! — szepnął Hiram.
Rzeczywiście, w zebraniu powiało jakby świeższe powietrze. Jenerałowie wyprostowali się, cywilni dostojnicy patrzyli na kapłana z ciekawością, nawet twarz faraona ożywiła się.
— Nie słuchaj go, synu mój!... — błagała królowa.
— Jak myślisz? — odezwał się nagle faraon do młodego kapłana — co uczyniłby teraz święty Samentu, gdyby żył?...
— Jestem pewny — odparł energicznie kapłan — że Samentu wszedłby do świątyni Ptah, bogom spaliłby kadzidło, ale ukarałby zdrajców i morderców...
— A ja powtarzam, że ty jesteś najgorszy zdrajca!... — zawołała królowa.
— Spełniam tylko mój obowiązek — odparł niewzruszony kapłan.
— Zaprawdę, ten człowiek jest uczniem Samentu!... —