Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/072

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tym razem myśl wydalenia z pensji przeraziła ją. Co ona powie rodzicom, jak pokaże się im, straciwszy miejsce?... I co będzie robić w domu, wypędzona, okryta wstydem?...
Usiadła na łóżku i schwyciła się rękoma za głowę.
„Boże! Boże! — myślała — ja już tracę przytomność! Za cóżby mnie pani Latter wydalała i... co się ze mną dzieje, że mi takie dziwne rzeczy snują się po głowie?... Ja muszę być chora...“
Uspokoiwszy się, że jej nie mogą wydalić z pensji zato, że wyszła na korytarz, zaczęła zkolei trapić się obfitością własnych myśli.
Niedawniej, jak przed kilkoma tygodniami, myślała tylko o swoich dziewczynkach i ich lekcjach, o tem, że porozmawia z Adą, albo, że wyjdzie na spacer z klasą. A dziś? Niepokoi się dochodami pani Latter, chce dla niej zaciągnąć pożyczkę, to znowu troszczy się losem Joasi...
— Oczywiście, mam początki pomieszania zmysłów!... — szepnęła.
Wybiła trzecia, kwadrans na czwartą, wpół... Madzia postanawia spać. Lecz im mocniej zamyka oczy, tem wyraźniej widzi przed sobą Joasię w zabłoconej sukni, a w głębi korytarza ciemną figurę pani Latter ze świecą w ręku. Potem kremowa suknia Joasi zrobiła się pomarańczową, a płomień świecy czerwonym; potem ciemna figura pani Latter zrobiła się zielonawą, a płomień białym. Potem Joasia, pani Latter i jej świeca posunęły się wgórę jakby na sufit, zaczęły się rozpływać w nieokreślone plamy, znikły, znowu pokazały się, ale już w innych kolorach i nareszcie...
Nareszcie w korytarzu rozległ się głos dzwonka, przypominający, że pora wstawać. Pokojówki oddawna poodnosiły wyczyszczone buciki i suknie, kilka uczenic pobiegło do łazienki myć się, na korytarzu było słychać otwieranie i zamykanie drzwi, chodzenie i mówienie sobie „dzień dobry.“
Ubrawszy się, Madzia wyszła na korytarz i zajrzała do sy-