Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zimierz nie mógł sypiać, a jeżeli zasnął, napastowały go przykre marzenia. Właściwie nie były to nawet marzenia, ale jakby widzenia. Jednej naprzykład nocy, gdy stracił wiedzę o tem, że jest w Słomiankach, wspomnienie przeniosło go do miasta X., do owej kamienicy przy Nowym Placu, z której był mimowolnym świadkiem zabicia policmajstra. Jak wówczas — stał w oknie, jak wówczas — widział na środku placu z jednej strony nadjeżdżające sanki, z drugiej szewckiego chłopca w podskokach... Ale tym razem wiedział, że za chwilę upadnie bomba i na myśl o tem włosy powstały mu na głowie... Chciał uciekać — nie mógł... Chciał zamknąć oczy, ale powieki stały się przezroczystemi i widział wszystko... Chciał zasłonić uszy, ale w żaden sposób nie mógł podnieść rąk, które były ciężkie, jak ołów... Obudził się krzycząc i — już nie zasnął.
Innej nocy rozdrażniona pamięć wskrzesiła mu scenę, kiedy uwalniał Chrzanowskiego. Widział sklepioną kancelarję więzienia, widział suchą figurkę nadziratiela i bujną, żółtą czuprynę pisarza... Lecz, gdy zażądał od nich, ażeby kazali przyprowadzić Chrzanowskiego, nadziratiel odpowiedział, że więźnia niema tutaj, ponieważ przeniesiono go do koszar.
— W takim razie pojadę do koszar — rzekł Świrski, przebrany za oficera. I wyszedł. Ale w korytarzu zgasło światło i nie mógł trafić do schodów, a gdy wreszcie zbiegł na dół, przekonał się, że w bramie niema stróża z kluczem. Furtki nie mógł otworzyć, a na dziedziniec nie miał odwagi wejść, nie wszedłby tam za skarby świata. Więc zrozpaczony ukrył się w najciemniejszym kącie i — ujrzał naprzeciw tajemnicze okienko, w którem nadziratiel i pisarz cicho się śmieli...
Świrski spał w stodole. Sen o więzieniu przeraził go tak, że chłopak z siana stoczył się na klepisko i chciał — gdzieś uciekać. Dopiero przejmujące zimno otrzeźwiło go, ale nie uspokoiło.