Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sił gajowego, ażeby mu dał wódki z miodem. Przygotowano jej całą flaszkę, którą Świrski popijał, wprawdzie ze wstrętem, ale — co parę godzin kieliszek. Zdawało mu się, że jest spokojniejszy; naprawdę — rozdrażniał się coraz mocniej.
Ile razy gajowy powrócił z lasu do domu, Kazimierz wybiegał naprzeciw niego i, prawie drżący, wypytywał: co słychać?... czy wojsko wyszło z Rożków?... Wojsko z Rożków nie wyszło, choć miało lada chwilę opuścić osadę, inne wiadomości były skąpe.
Nareszcie przyszła ciekawsza wieść. Oto Zajączkowski, który wcale nie zginął, przed paroma dniami napadł urząd gminny w Zatorach, a gdy nadbiegli strażnicy z kozakami, zamknął się w budynku gminnym i bronił tak wściekle, że oblegający musieli się cofnąć. Wówczas bandyta, zostawiwszy paru swoich zabitych i dobiwszy jednego ciężej rannego towarzysza, uciekł z pozostałymi!... Gdy zaś przybiegł nowy oddział kozaków, już nie znalazł nikogo, przynajmniej z żywych.
Między gajowymi krążyła pogłoska, że od tej pory każdy dom, w którym broniłby się Zajączkowski, że każdy taki dom zostanie zburzony armatami.
Świrski już był poirytowany na Zajączkowskiego za zagrabienie owych trzech tysięcy rubli, które stryj wysłał mu do partji; gniew i pogarda ogarniały go na myśl, że ten bandyta morduje własnych rannych. Ale jednocześnie nie mógł obronić się przed uczuciem podziwu dla tego biednego, nieoświeconego eks-rzemieślnika, który niekiedy miewał genjalne natchnienia, a w innych warunkach mógł był zostać bohaterem, gdyż nie brakło mu nawet szlachetnych instynktów, ani chęci do wyzbycia się ciężkich wad. Zdemoralizowała go tylko zasada „walki klas“ i „eksproprjacji,“ ciągle głoszona na zebraniach przedrewolucyjnych.
„Zmarnowali i sprawę, i ludzi!...“ — pomyślał Świrski z goryczą.
Najgorsze były noce. Pomimo sporych ilości krupniku Ka-