Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jestem Aleksiej Kiryłowicz Popow — rzekł oficer — podporucznik ...skiego pułku. Przyjechałem z polecenia generał-gubernatora.
I podał nadziratielowi kopertę, którą ten otworzył dygocącemi rękoma.
A tymczasem oficer patrzył mu w oczy i myślał:
„Raz... wydobywam rewolwer... Dwa!... do skroni... Trzy... pal...“
Nadziratiel przeczytał list i podał go pisarzowi.
— Generał-gubernator rozkazuje wydać im tego tam Chrzanowskiego.
— Ważny więzień — rzekł pisarz.
— Ważny więzień... — powtórzył nadziratiel.
— Bardzo ważny — odparł oficer. — Innego generał nie wzywałby do siebie o tej porze.
Pisarz otworzył wielką księgę, przewracał karty... szeptał z nadziratielem... Oficer myślał:
„Tobie, poczciwcze, nie... Ale ten padlec pisarz dostanie w łeb!... Raz!... wydobyć brauning... Dwa... przyłożyć do skroni... Trzy!... wypalić...“
— Nie macie eskorty?... — spytał nadziratiel.
— Poco?... Ażeby zwrócić uwagę bandytów?... — odpowiedział oficer.
— Prawda!... — szepnął nadziratiel.
— Może papierosa?...
— Dziękuję. Nie pora.
Nadziratiel znowu poszeptał z pisarzem.
— Może herbatki?... — odezwał się po chwili.
Oficer zrobił krok naprzód.
— Iwanie Piotrowiczu — rzekł — ośmielę się zwrócić waszą uwagę, że z rozmysłem opóźniacie spełnienie bardzo pilnego rozkazu...
— Bo ja nie wiem, czy mogę wam wydać aresztanta!... — zawołał nadziratiel.