Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozmawiał z Wierą półgłosem. Nareszcie pożegnał ją i wyszedł na główną ulicę miasta X. Znowu wlókł się niezgrabnie, z podwiązaną twarzą, chciał jednak spróbować: czy nie pozna go kto ze znajomych? Rzeczywiście spotkał swego niegdyś nauczyciela z długą brodą, obtarł się o niego i z wielką przyjemnością usłyszał mruknięcie: „Bałwan!...“ Uściskałby go za ten wymysł.