Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wolność i pomyślność narodu, większość tworzyli albo już gotowi bandyci, albo mogący stać się bandytami.
Świrski musiał przyznać, że tego rodzaju uwagi dawniej nie przychodziły mu na myśl; urodziły się dopiero w Leśniczówce, pod wpływem rozmów i wydarzeń, na które patrzył.
Cały dzień snuł się bez celu po jaskiniach i lesie, bez towarzystwa. Litwin pracował niezgrabnie nad wyłataniem swojej zniszczonej odzieży, towarzysz Jan przemawiał do coraz nowej grupy partyzantów, zachęcając ich do poświęceń i honorowego postępowania; Dziewiątka był zajęty, zresztą nie budził w Kazimierzu ani ufności, ani sympatji; wkońcu Starka zdawał się unikać Świrskiego, jakby wstydził się, czy nie dowierzał szkolnemu koledze. Gdy zaś Kazimierz zapytał kogo: gdzie jest reszta oddziału z kapitanem? — spoglądano na niego podejrzliwie i nie odpowiadano.
— A to pięknie wpadłem!... — rzekł do siebie Świrski.
W jednej jaskini znalazł kilka starych, podartych i zatłuszczonych gazet. Pochwycił je z najwyższą radością i odczytywał każdy skrawek, choć artykuły nie były ciekawe, a wiadomości bardzo spóźnione.
Już około trzeciej styczniowe słońce ukryło się za lesistemi wzgórzami. Podsycono ogniska, partyzanci wzięli się do szycia, do jedzenia, do kart, a na duszę Kazimierza spadał coraz gęstszy tuman nudów i tęsknoty. Dwa miesiące temu, miesiąc... całkiem inaczej wyobrażał sobie życie obozowe i stosunki koleżeńskie, które dzisiaj budziły w nim nieufność, a nawet obrzydzenie.
Około siódmej wieczór na gwiaździstem niebie ukazał się księżyc, a w lesie — cuda. Jodły zamieniły się w szeregi wojska olbrzymów, świerki w zaczarowane pałace, zbrojne zamki i świątynie, z wąwozów wypełzały cienie tajemnicze. Dusza Kazimierza rwała się do marzeń, lecz — szukał go Dziewiątka i zapytał: czy nie zechce, za parę godzin, pójść na wartę, a je-