Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

panu niebezpieczeństwach i tak ich się lękam, że... już nie wiem, co się ze mną dzieje. Dawniej byłam odważniejsza...
Słaniała się tak, że Świrski musiał ją wpół objąć i prawie ciągnąć. Dopiero, gdy zbliżyli się do Leśniczówki, gdy zobaczyła furmana, parobka i gajowego, a nadewszystko — panią Linowską, uspokoiła się trochę.
— Ach, pani, cośmy widzieli!... — zawołała Jadwiga.
— Paru ludzi przeszło przez las... — pochwycił Świrski — a panna Jadwiga zlękła się...
W tej chwili rozległ się gwizd, a z poza domu, z poza kuchni, z poza budynków gospodarskich i z lasu wybiegło pędem kilkunastu ludzi, krzyczących:
— Stać!... ręce do góry!...
Parobcy, gajowy, nawet dziewczęta natychmiast spełniły rozkaz. Świrski w pierwszej chwili nie rozumiał, co się dzieje; lecz, gdy spostrzegł, że napastnicy pędzą w stronę Linowskiej i Jadwigi, stracił przytomność. Czuł, że spełnia coś niedorzecznego, czy niestosownego, lecz, nie mogąc powstrzymać się, nagłym ruchem wydobył z kieszeni brauning i zawołał:
— Kto przystąpi do kobiet, strzelę w łeb!...
Kilku najbliższych zatrzymało się, dalsi biegli... Teraz dopiero Świrski spostrzegł, że ludzie ci są uzbrojeni: jedni w krótkie karabinki, inni w rewolwery. Ogarnęła go rozpacz i jakiś szalony zapał, więc nie namyślając się, zmierzył w gromadę i czekał. Na dziedzińcu było tak cicho, że wyraźnie słyszał bicie własnego serca.
„Otóż i śmierć...“ — przemknęło mu przez głowę. Nagle usłyszał młodzieńczy głos znajomy:
— Kaziu, nie strzelaj... to my!...
Poczem huknął potężny bas:
— Chwat, psiakrew!... Stawaj we front!...
Gromada napastników w okamgnieniu uszykowała się we dwa szeregi. Naprzód wysunął się ogromny człowiek w burce i wołał w dalszym ciągu: