Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bo i jak tu myśleć o utworzeniu armji w kraju, gdzie między inteligencją a klasami pracującemi istnieje nieufność i nienawiść?... Skąd wziąć pieniędzy na porządną wojnę tam, gdzie ustaje wszelka praca?...
A jednak te bandy, zabierające broń gajowym, czy nie świadczą o wzmaganiu się ruchu rewolucyjnego?... A ci „panicze“ — nie jestże to młodzież inteligentna, która pomimo zimy śpieszy do szeregów?... Oczywiście, zapewniono ich o bliskim wybuchu rewolucji w Rosji...
Tylko... należeć do podobnej bandy, która — tymczasem — rozbija monopole, a chłopom rabuje trzyrublówki, do takiej bandy należeć Kazimierz dzisiaj już nie miał ochoty. On chciał walczyć w armji regularnej, która stacza decydujące bitwy, nie zaś potyczki, podobne do rozbojów... Pod wpływem tych uwag jego zapał do rewolucji począł stygnąć, a przynajmniej już nie posiadał dawniejszego natężenia. I coraz częściej przychodziły mu na myśl niedawne słowa Dębowskiego, że obecny zamęt nie jest rewolucją i nie może wywołać dobrych następstw politycznych. A niekiedy przypominał sobie nawet gniewne wybuchy stryja, który na wiele lat przed dzisiejszemi ruchami głosił, że rewolucje mogą wyhodować tylko zbrodnie i zbrodniarzy.
Wszystkie te jednak refleksje były zbyt świeże, aby Świrskiego mogły doprowadzić do jakichś nowych wniosków i postanowień.
Pewnego dnia przyjechał sekretarz dyrektora Hut Żelaznych i przywitawszy się z paniami, poprosił Kazimierza o rozmowę w ważnej sprawie. Gość był zirytowany i wyglądał mizernie.
— Niech pan to z łaski swojej przeczyta — rzekł, podając Świrskiemu niewielką kartkę papieru.
Był to wyrok śmierci dla sekretarza; zapowiedziano mu, że zginie w ciągu kilku dni najbliższych.
— Takie przysmaki dostaliśmy wszyscy — mówił przy-