Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Broń oddali?... — zapytał Świrski.
— Nie wszyscy — odpowiedział gajowy. — Studenci oddali, ale trzech z miasta to wzięli ze sobą brauningi i karabinek...
— Kto wziął karabinek?... — przerwał z gniewem Świrski.
— Taki wysoki... tęgi... Pan naczelnik z nim najwięcej gadał... (Gajowy Świrskiego tytułował naczelnikiem).
— Czy nie Zając?... — wtrącił Linowski.
— On... on!... — odpowiedział zamyślony Świrski. — Tylko... poco on wziął... do czego zresztą nie miał prawa?...
„A co zrobić z pozostałą bronią?... — zapytał samego siebie. — Trzeba jak najprędzej darować ją Voglowi albo Pędzelkowi i zatrzeć materjalny ślad związku Rycerzy Wolności... Nieszczęśliwych rycerzy jeszcze nieszczęśliwszej wolności...“
W drodze do Leśniczówki Władek już był wesoły, Świrski wciąż zamyślony.
— Muszę — odezwał się — napisać kartkę do stryja... Nie znajdziesz jakiego posłańca?...
— Sprowadzimy ze wsi Kobielaka, albo Nowackiego — odrzekł Władek. — To nasi...
Po powrocie na Leśniczówkę Świrski przygotował list do stryja, zawiadamiający, że przyjedzie dopiero za parę dni. Tymczasem sprowadzono Kobielaka, który przed godziną wrócił z miasta powiatowego i przywiózł nowiny.
— Po drodze spotkało mnie jakichś dwu i kazali się podwieźć do lasu żabiańskiego. Mówili, że w gubernji coś się stało i że niedługo dowiemy się ciekawych rzeczy. Najwięcej obeszło mnie, że wspomnieli o panu Świrskim... ale bałem się ich wypytywać, bo czy to człowiek wie, na kogo się natknie?
Ani Świrski, ani Władek nie zainteresowali się opowiadaniem chłopa. Nieznajomi mogli rozmawiać o stryju Świrskie-