Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/028

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

liźnie z prostego płótna; czasem nie sypiali w nocy, albo przez całą dobę powstrzymywali się od jedzenia. Gimnastykowali się i, dla wyrobienia odwagi, łazili po wysokich dachach, albo po dwóch, czy w pojedynkę, spędzali noce na cmentarzach i w lesie, jak to za dziecinnych lat robił Świrski.
Wprawiano się też w posłuszeństwo, ściśle wykonywając każdy rozkaz. Naprzykład: jutro o godzinie tej a tej, w tem a w tem miejscu zbierzemy się... pojutrze nie jemy obiadu... innego dnia, o ile to będzie możliwem, powstrzymujemy się od mówienia...
Według umowy, każdy członek związku mógł być dowódcą, i w tym celu dowódcy zmieniali się co kilka dni. Ponieważ jednak Świrski odznaczał się pomysłami, znał wojskowość i posiadał najwięcej powagi, więc on był prawdziwym wodzem. Linowski kochał go i ślepo w niego wierzył, Starka zazdrościł mu, Chrzanowski czasem krytykował, Lisowski niecierpliwił się, że jeszcze nie staczają bitew, Jędrzejczak drwił ze wszystkich. W rezultacie jednak propozycje Świrskiego prawie zawsze miały za sobą większość głosów i były wykonywane.
Pewnego razu, gdy człowiek, nazywający się Nożyńskim, Kulowiczem i Trucińskim, oświadczył Rycerzom Wolności, że jakaś większa organizacja chce zawiązać z nimi stosunki, ale tylko za pośrednictwem jednego zaufanego delegata, wszyscy wybrali na ten urząd Świrskiego.
I znowu zaczęły się ćwiczenia odwagi, rozmowy o śmierci i sposobach zachowywania się wobec niebezpieczeństwa. Ostatecznie przekonano się, że najlepszym środkiem przeciw niebezpieczeństwu jest — nie myśleć o niem, ale o czemś innem, przyjemnem.
Wkrótce zdarzyła się nieprawdopodobna sposobność złożenia egzaminu z dotychczasowych ćwiczeń. Na wiosnę znowu przyjechał, niewiadomo skąd, Truciński (tym razem miał nieduże czarne faworyty, nie wymieniał swego nazwiska)