Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 041.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czuł pod sobą tajemniczą głębinę morską, a wpobliżu - nikogo, prócz tej wrogiej, choć podobnej do mnie postaci Hindbada.
Siedział naprzeciwko, zaglądał mi w oczy i milczał. Milczenie jego zaczęło mię niecierpliwić i złościć.
»Czemu milczysz?« - spytałem.
»A ty - czemu milczysz?« - spytał zkolei Hindbad.
»Milczę dlatego, że nie mam ci nic do powiedzenia!« odrzekłem.
»I ja milczę dlatego, że nie mam ci nic do powiedzenia!« - odparł tak samo dumnie Hindbad.
»Czy myślisz, mój panie Hindbadzie, że jestem przewoźnikiem na twoich usługach i że całą drogę będę sam wiosłował?«
»Możemy wiosłować naprzemian, mój panie Sindbadzie« - odpowiedział Hindbad i odebrał mi z rąk obydwa wiosła.
Wiosłował niedbale i odniechcenia. Mimo to, łódź sunęła szybko, jakby gnana siłą niewidzialną. Strachem mię przejął ten dziwny bieg łodzi, lecz nie chciałem okazać strachu przed Hindbadem. Udałem, żem nie zauważył nawet, iż łódź płynie szybciej, niż płynąć powinna, gdyż Hindbad prawie wcale wiosłami nie poruszał.
Patrzył mi w oczy i milczał i coraz bardziej znieruchamiał wiosła. Przestał wreszcie zupełnie wiosłować, lecz łódź mimo to płynęła z błyskawiczną szybkością, gnana niewątpliwie siłą niewidzialną.
W milczeniu dobiliśmy do brzegów wyspy króla Miraża.
Wyskoczyłem na brzeg. Hindbad wyskoczył wślad za mną.
Teraz dopiero zauważyłem, żem na wyspie Degiala spędził cały dzień i noc następną i żem powrócił do państwa króla Miraża akurat w dzień mego ślubu, który dziś właśnie miał się odbyć. Był poranek.
Udałem się wprost drogą do pałacu, aby powitać jak najprędzej stęsknioną do mnie Piruzę i oczarowanego moją mądrością króla. Szedłem z pośpiechem. Z tym samym pośpiechem szedł wślad za mną Hindbad.
Gdyśmy się do pałacu zbliżali, uczułem nagle, że nogi drętwieją pode mną i że przebieram niemi bezskutecznie, nie poruszając się z miejsca, jak to czasem we śnie się zdarza, gdy się biegnie pozornie, a jednocześnie w miejscu się stoi pomimo wysiłków.
Nadaremnie mocowałem się ze sobą, nadaremnie przebierałem nogami, chcąc zbliżyć się do pałacu. Zdrętwiałe moje nogi poruszały się wprawdzie, ale wciąż na jednem miejscu. Bezwątpienia - byłem zaklęty.