Strona:PL Bolesław Leśmian-Łąka 152.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— „Jeno tyle umieram, ile miłość każe,
„A spłodzę tobie syna w mych bioder pożarze.”

I spłodziła mu syna na polu, w południe,
Kiedy zboże ku słońcu złoci się bezludnie.

— „Bogom w oczy wsmucony jestem od spowicia,
„A weseli się we mnie życie z poza życia.

„Pójdźcie ze mną do lasu nieopodal gaju,
„Pragnę zbadać twarz ojców, odbitą w ruczaju.

„Jest tam skwar w macierzance i chłód w leśnym dzwońcu,
„Spróbujemy we troje zanieistnieć w słońcu.”

Poszli za nim do dziwnie ruczajnego lasu,
Gdzie czas szumi wśród liści, a liście wśród czasu.

Poszli w skwar macierzanki, rozpełzłej samotnie,
I zabrnęli w chłód dzwońców — i już bezpowrotnie.

Troje było ich w lesie: dwa i jedno ciało,
Nikt nie wie, co się z nimi stało, lub nie stało.