Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bować będzie, bo na krewniaku przecież nie wypada.
Don Fernando, blady, podniósł się z krzesła i, podszedłszy do łoża don Carlosa, zapytał drżącym głosem:
— Co teraz zamierzasz uczynić, ojcze!?
— Sprawiedliwość! — odrzekł uroczyście don Carlos. — Kierowała mnie żądza złota i nienawiść do ich rasy, ale ten mnie nauczył miłości bliźniego. Oto są wszystkie papiery stwierdzające pochodzenie Matusika i tytuły jego własności.
Począł gorączkowo przerzucać leżące obok na stoliku papiery i wręczył je dr. Mańskiemu.
— Niech bierze, co mu się należy.
— Wszystko mu się należy — zawołał gorąco don Fernando — ja nic nie chcę z tych pieniędzy...
— Zwolna, zwolna młodzieńcze! — rzekł spokojnie dr. Mański. — Rozumiem twoją boleść i bunt szlachetny twego serca, ale my to wszystko dobrze rozpatrzymy i zwrócimy, co komu wypada. Zostaw to nam starszym, a chciej wie-