Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

walce ujęli doktora wraz z jego nieodstępnym towarzyszem. Peonowie zdążyli zbiec, jako lepiej świadomi gór i wąwozów.
Co dalej nastąpiło, już wiemy.
Tymczasem jednak miało się już ku wieczorowi i czas było coś postanowić o dalszem postępowaniu.
— Czy znasz llanosy? — zapytał dr. Mański Piotrusia.
— Zaledwie najbliższe ich części. Aymarowie nie puszczali mnie na dalsze wycieczki.
— Więc nie mógłbyś nam wskazać drogi do Santa Fé?
— Nie znam tego miasta, ale to najmniejsza... Byleśmy tylko dotarli do llanosów szczęśliwie i zapuścili się w nie dalej, z pewnością spotkamy llanerosów, strzegących stad, a ci nam wskażą drogę.
— Zresztą i ja tu jestem! — oświadczył z zabawną pewnością siebie Chodzik. — Niedarmo mnie uczył niegdyś Tamay poznawać każdy ślad w stepach Yukatanu, to i tu dam sobie radę.