Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/021

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cia nie śmieli zapuszczać się w góry, ale w dzień mogą urządzić pościg.
To mówiąc począł wspinać się ostrożnie po skałach, zbliżając się w stronę wsi. Przez drogę rozmawiał z sobą w myślach.
— Liczę trochę na to, że brat mój Guati doreszty napędzi im strachu. Nietylko opowie im, że sam słyszał śpiewające góry, ale z pewnością stworzy całą historję o mojem porwaniu i o porwania koni.
Uśmiechnął się do siebie, rad z figla spłatanego i rozmyślał dalej:
— Zrobi to z pewnością, bo nie przyzna się, że cały dzień i noc przeleżał w pieczarze i pozwolił zabrać sobie konia. Nazwanoby go tchórzem, a na to nie pozwoli mój brat Guati.
Zatrzymał się w miejscu, skąd można było dostrzec drogę do wsi, i przypadł za górskim krzakiem.
Słońce przedarło się już w doliny i wąwozy, ale na drodze nie widać było żadnego ruchu. Azupetl nie uspokoił się jednak.