Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/009

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jęło i wychowało, ma prawo gniewać się o te dziwne tęsknoty.
— Brat Guati myli się. Nie marzyłem, lecz upatrywałem zwierzyny.
Guati uśmiechnął się.
— Prawda! Ojcowie plemienia pragną, abyśmy powiększyli ich zdobycz, zwłaszcza, że przygotowuje się niedługo uczta. Azupetl tak przepada w górach, że nic nie wie, co się stało. Właśnie niedawno wrócili wojownicy z wyprawy do llanosów i przywieźli z sobą jeńców. Jeden z nich blanco, choć mówi jakoś dziwnie; drugi czerwonoskóry z dalekiej północy. Było ich więcej, ale ci oddalili się w góry i wpadli w ręce naszych wojowników.
Azupetl wstrząsnął się niepostrzeżenie i zapytał:
— Co zamierzają uczynić wojownicy Aymarów z jeńcami?
— Nie wiem! Jeżeli blanco da okup... Ale czerwonolicy jest sługą i ranił jednego z wojowników. Może paść pod siekierą kapłanów, albo stanąć u pala męczeństwa.
— Gdzie ich umieszczono?