obrazą dla czystości kochać miłością która wydaje się tak pełna cnoty.
Tak więc, widz opuszcza teatr z sercem tak napełnionem wszystkiemi pięknościami i słodyczami miłości, tak przeświadczony w duszy i umyśle o jej niewinności, iż jest zupełnie przygotowany do przyjęcia jej pierwszych wrażeń, lub raczej do szukania sposobności aby je obudzić w czyjemś sercu: żąda przeżyć te same rozkosze i te same ofiary, które widzi tak dobrze odmalowane na scenie.[1]
Scaramouche[2], który myśli tylko o jednej rzeczy.
Doktór, który, powiedziawszy wszystko, gada jeszcze przez kwadrans, tak jest pełen żądzy mówienia.
Z przyjemnością patrzy się na błąd, na namiętność Kleobuliny[3], ponieważ ona nie ma jej świadomości: nie budziłaby sympatji, gdyby nie ulegała złudzeniu.
Kiedy oglądamy namiętność lub wrażenie odmalowane w prawdziwych słowach, znajdujemy w sobie samych prawdę tego co słyszymy; prawdę, o której istnieniu w nas nie wiedzieliśmy wprzódy. Stąd czujemy sympatję dla tego, który dał nam to uczuć; ukazał nam bowiem nie swoje dobro, ale nasze; to dobrodziejstwo czyni go nam sympatycznym, poza tem iż ta wspólność duchowego obcowania skłania nieodzownie serce ku niemu.
Wymowa skłania łagodnością nie władzą, jak tyran nie ak król.