Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Potem zwrócił się Sämund do żony Guttorma i rzekł:
— Tak for sidst!
— Tak... — odpowiedziała krótko, nie podnosząc oczu.
Torbjörn, idąc za przykładem ojca, składał podobne pozdrowienia.
Sämund stanął z kolei przed Synnöwe i na nią pierwszą spojrzał. I ona patrzyła na niego tak ciekawie, że zapomniała nawet odpowiedzieć na pozdrowienie. Teraz zbliżył się do niej Torbjörn.
Nie powiedział nic i ona nic nie powiedziała, podali sobie ręce bez uścisku, żadne nie śmiało podnieść oczu, ni było w stanie ruszyć się krokiem z miejsca.
— Dziś będziemy mieli pogodę! — zauważyła Karen Solbakken i spojrzała bystro na młodych.
— O tak! — odrzekł Sämund. — Wiatr rozpędził chmury.
— To dobre dla zboża, które jeszcze leży w kopach i musi wyschnąć! — powiedziała Ingebörga Grunlinden i zaczęła gładzić surdut męża, jak gdyby ocierała pył.
— Bóg nam użyczył tego roku doskonałych zbiorów, ale niewiadomo, czy wszystko da się bezpiecznie zwieźć pod dach! — zauważyła Karen Solbakken, spozierając na Torbjörna i Synnöwe, którzy nie ruszyli się dotąd z miejsca.
— To zależy od liczby robotników! — powiedział Sämund i stanął w ten sposób, że jej zasłonił widok,