Strona:PL Bellamy - Z przeszłości 2000-1887 r.pdf/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie chcesz pan przez to powiedzieć, że człowiek, który się do winy nie przyznaje, bywa tem samem zwolniony od zarzutu?..
— Nie, tego nie mówię. Nie oskarża się go lekkomyślnie; kiedy zaś wypiera się w iny, podlega jeszcze badaniom, niedługo jednak, gdyż najczęściej sam do niej się przyznaje. Kiedy poczyni zeznania fałszywe, a przestępstwo zostanie mu udowodnionem, karę podwajamy. Jednakże fałsz tak dalece jest wśród nas pogardzanym, że niewielu przestępców odważyłoby się na kłamstwo dla ocalenia siebie...
— Jest to najbardriej zdumiewające ze wszystkiego, coś mi pan powiedział... — zawołałem. — Jeżeli kłamstwo wyszło z mody, to zaiste macie już „nowe niebiosa i ziemię nową, gdzie przebywa sprawiedliwość“, jak przepowiadał prorok...
— Takiem też jest mniemanie wielu osób... — odrzekł doktór. — Utrzymują one, że dosięgliśmy właśnie sławnego millennium; teoryja zaś ta, z ich stanowiska, nie jest pozbawioną słuszności. Ale co do pańskiego zadziwienia, że świat pozbył się kłamstwa, to właściwie nie masz pan ku temu podstawy. Fałsz, nawet za dni waszych, nie był rzeczą pospolitą pomiędzy panami i paniami równymi sobie towarzysko. Kłamstwo z obawy było ucieczką tchórzostwa, zaś kłamstwo dla wprowadzenia w błąd stanowiło środek oszustów. Nierówność pomiędzy ludźmi, oraz żądza nabywania stale obiecywały nagrodę za kłamstwo. A jednak, nawet wówczas, człowiek, który ani się obawiał innego człowieka, ani go nie pragnął oszukać, pogardzał kłamstwem. Ponieważ wszyscy dziś jesteśmy społecznie równi, nikt zaś nie ma powodu ani obawiać się czegoś od innych, ani też nie może zyskać czegoś od nich przez wprowadzenie ich w błąd, więc pogarda dla kłamstwa jest tak dalece