Strona:PL Balzac - Kawalerskie gospodarstwo.pdf/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— No, mały, trzymaj się, rzekli drudzy. Ano cóż, trzeba cierpieć, gdy się chce być artystą.
Józef, w dobrej wierze trzynastoletniego dzieciaka, stał nieruchomo przez jakie pięć minut, uczniowie zaś przyglądali mu się z powagą.
— Oho, już opuszczasz, rzekł jeden.
— Ech, trzymajże się, do kaduka! wołał drugi. Cesarz Napoleon, jak go tu widzisz, wytrzymał miesiąc w ten sposób, dodał uczeń, wskazując posąg Chaudeta.
Cesarz, wyprostowany, trzymał berło: w r. 1814, strącono tę statuę z kolumny, którą wieńczyła tak dobrze. Po dziesięciu minutach, pot perlił się na czole Józefa. W tej chwili, łysy, blady i chorowity człowiek wszedł do sali. Pełna najgłębszego uszanowania cisza zapanowała w pracowni.
— I cóż, chłopaki, co wy tu robicie? rzekł, spoglądając na męczennika sztuki.
— Pozuje nam trochę ten malec, rzekł najstarszy, który ustawił Józefa.
— Nie wstyd wam dręczyć w ten sposób biedne dziecko? rzekł Chaudet, opuszczając Józefowi ręce. Odkąd jesteś tutaj? spytał Józefa, klepiąc go przyjacielsko po twarzy.
— Od kwadransa.
— Cóż cię sprowadza?
— Chciałbym być artystą.
— Skądże się tu wziąłeś? skąd przychodzisz?
— Od mamy.
— Oho! mama! krzyknęli uczniowie.
— Cicho tam w kartonach! krzyknął Chaudet. — Co robi twoja mama?
— To pani Bridau. Mój tatuś, który umarł, był przyjacielem cesarza. Toteż, jeżeli pan zechce nauczyć mnie rysować, cesarz zapłaci ile pan zażąda.
— Ojciec był szefem sekcji w ministerjam spraw wewnętrz-