Strona:PL Balzac-Ludwik Lambert.djvu/092

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się wycięte w alabastrze, a linje ich — właściwość dość rzadka — przebiegały zupełnie jednakowo, spływając się u nasady nosa. Ale trudno było myśleć o jego twarzy, zresztą bardzo nieregularnej, widząc oczy, których wyraz odznaczał się cudowną rozmaitością i które zdawały się być ożywione duszą. To jasne i zdumiewająco przenikliwe, to znów niebiańsko słodkie spojrzenie jego stawało się martwe, bezbarwne niejako, w chwili gdy tonął w swoich kontemplacjach. Oko jego podobne było wówczas do szyby, z której oświecające ją słońce zeszło nagle. Z siłą jego i z jej organem, było to samo co ze spojrzeniem: ten sam bezwład, te same kaprysy. Głos jego bywał słodki jak głos kobiety z której ust wymyka się wyznanie; to znów niekiedy bywał przykry, szorstki, nierówny, jeżeli wolno jest użyć tych słów aby odmalować nowe objawy. Co się tyczy jego siły, zwyczajnie był on niezdolny znieść utrudzenia lada zabawy, zdawał się wątły, prawie niedołężny. Ale kiedy, w pierwszych dniach nowicjatu, któryś z naszych matadorów zadrwił sobie z owej chorobliwej delikatności, czyniącej go niezdolnym do ulubionych w szkole brutalnych zabaw, Lambert chwycił oburącz za jeden koniec stół, zawierający dwanaście wielkich pulpitów, osadzonych w dwa rzędy i schodzących się grzbietem, i oparł się o katedrę regenta; następnie przytrzymał stół nogami wspierając je na poprzecznej desce, i rzekł:
— Chodźcież tu w dziesięciu i spróbujcie go ruszyć!
Byłem przy tem, mogę poświadczyć ten osobliwy dowód siły: niepodobna było wydrzeć mu stołu. Lambert posiadł dar ściągania ku sobie, w pewnych momentach, nadzwyczajnych mocy, oraz skupiania swoich sił na dany punkt, na który chciał je skierować. Ale dzieci, przyzwyczajone, jak i ludzie dorośli, sądzić o wszystkiem z pierwszego wrażenia, zwracały uwagę na Ludwika jedynie w pierwszych dniach jego