Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/359

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ach! zapomniałam wszystkiego! wykrzyknęła w chwili gdy Rafael otworzył oczy. Mam głos jedynie poto aby ci powiedzieć: jestem twoja! Tak, moje serce jest tylko miłością. Och, nigdy, aniele mego życia, nie byłeś tak piękny. Oczy twoje strzelają piorunem... Ale zgaduję wszystko, tak. Byłeś szukać zdrowia zdala odemnie, bałeś się mnie... A więc...
— Idź, idź! zostaw mnie! odparł wreszcie Rafael głucho. Ależ idź-że! Jeżeli tutaj zostaniesz, umrę. Czy chcesz patrzeć na moją śmierć?
— Umrzeć! odparła. Czyż ty możesz umrzeć bezemnie? Umrzeć, ależ ty jesteś młody! Umrzeć, ależ ja cię kocham! Umrzeć! dodała głębokim i złamanym głosem ujmując namiętnym ruchem jego ręce... Zimne! rzekła. Czy to złudzenie?
Rafael wyciągnął z pod poduszki płatek swego jaszczura, cienki i mały jak płatek barwinka, i pokazując go rzekł:
— Paulino, piękny obrazie mego życia, pożegnajmy się.
— Pożegnać? odparła zdziwionym głosem.
— Tak. To jest talizman, który spełnia moje życzenia i wciela moje życie. Patrz, ile mi go zostało. Jeżeli jeszcze na mnie spojrzysz, umrę...
Młoda kobieta myślała że Valentin oszalał, wzięła talizman i poszła pod lampę. Oświecona migotliwym promieniem, który padał równocześnie na Rafaela i na talizman, przyjrzała się nader bacznie i twarzy kochanka i ostatniej cząstce czarodziejskiej skóry. Na widok Pauliny, pięknej grozą i miłością, Rafael