Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

umrze. Liczysz pan jeszcze w tej chwili na swą zręczność, nie wzdragając się przed myślą o walce, w której sądzisz że masz wszelkie przewagi. Otóż ja, mój panie, jestem wspaniałomyślny, uprzedzam pana o mojej wyższości. Posiadam straszliwą władzę. Aby unicestwić pańską zręczność, aby zamglić pańskie spojrzenia, wystarczy mi pragnąć tego. Nie chcę być zmuszony korzystać z mej siły, zbyt drogo mnie to kosztuje. Nie pan jeden przypłaciłby to śmiercią. Jeżeli tedy odmówi mi pan przeproszenia, pańska kula pójdzie w tę kaskadę mimo pańskiej wprawy w mordowaniu, a moja prosto w pańskie serce, bez mierzenia.
Bezładne wykrzykniki przerwały Rafaelowi. Mówiąc te słowa, margrabia prażył przeciwnika nieubłaganie jasnem spojrzeniem; wyprostował się ukazując twarz martwą, podobną twarzy złośliwego warjata.
— Każ mu milczeć, rzekł młody człowiek do jednego ze świadków, ten głos skręca mi wnętrzności!
— Panie, przestań pan... Te przemowy są zbyteczne, zakrzyknęli na Rafaela chirurg i świadkowie.
— Panowie, spełniam obowiązek. Czy ten młody człowiek ma poczynić jakie zarządzenia?
— Dosyć! dosyć!
Margrabia stał nieporuszony, ani na chwilę nie tracąc z oczu Karola, swego przeciwnika, który, ujarzmiony magiczną niemal potęgą, był niby ptak w obliczu węża: zmuszony znosić to mordercze spojrzenie, umykał przed niem i wracał bezustanku.