Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie róbmy już szaleństw, mój aniele, rzekła chcąc ukryć przed Rafaelem okropne przeczucia które nią miotały.
Zasłonila sobie twarz rękami, ujrzała bowiem ohydny szkielet ŚMIERCI. Głowa Rafaela stała się blada i upiorna, niby czaszka dobyta z głębin cmentarza, iżby służyła dla studjów jakiegoś uczonego. Paulina przypomniała sobie wykrzyknik, jaki poprzedniego dnia wydarł się Rafaelowi, i rzekła:
— Tak, są przepaści których miłość nie może przebyć, ale wówczas powinna się w nich zagrzebać.
W kilka dni po tej rozpaczliwej scenie, w marcowy poranek, Rafael znalazł się w fotelu, w otoczeniu czterech lekarzy, którzy posadzili go nawprost światła przy oknie i kolejno badali puls, obmacywali, wypytywali go z pozorem zainteresowania. Chory śledził ich myśli, tłómacząc sobie ich gesty i najdrobniejsze fałdy tworzące się na ich czołach. Ta narada była jego ostatnią nadzieją. Ci najwyżsi sędziowie mieli nań wydać wyrok życia lub śmierci. Jakoż, aby wydrzeć wiedzy ludzkiej jej ostatnie słowo, Valentin zwołał wyrocznie nowoczesnej medycyny. Dzięki jego majątkowi i nazwisku, trzy systemy, między któremi buja wiedza ludzka, znalazły się tu, nawprost niego. Ci trzej lekarze przynieśli z sobą całą filozofję medycyny, reprezentując walkę, jaką sobie wydają spirytualizm, analiza oraz jakiś wpół drwiący eklektyzm. Czwartym lekarzem był Horacy Bianchon, człowiek wielkiej przyszłości i nauki, najwybitniejszy może z młodego pokolenia leka-