Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kańskiej macie, barwnej jak dywan. Ściany, obite zielonym drelichem, nie zdradzały najmniejszego śladu wilgoci. Sprzęty były z drzewa napozór grubego, ale wypolerowana ich kora błyszczała od schludności. Młody kot, przycupnąwszy na stole dokąd go zwabił zapach mleka, pozwolił się Paulinie mazać kawą; bawiła się z nim, broniła śmietanki, której mu dawała zaledwie powąchać, aby wypróbować jego cierpliwość i podtrzymać walkę; parskała śmiechem przy każdym jego grymasie i plotła tysiąc głupstw aby nie dać Rafaelowi czytać dziennika, który już dziesięć razy wypadł mu z rąk. Było w tej rannej scenie niewymowne szczęście, jak wszystko co jest naturalne i prawdziwe. Rafael wciąż udawał że czyta gazetę i przyglądał się ukradkiem Paulinie drażniącej się z kotem, swojej Paulinie otulonej w długi peniuar, który nie zasłaniał mu jej całkowicie, swojej Paulinie z włosami w nieładzie i pokazującej małą stópkę z błękitnemi żyłkami w pantofelkach z czarnego aksamitu. Urocza w tym rannym stroju, rozkoszna jak fantastyczne postacie Westhalla, zdawała się jednocześnie młodą dziewczyną i kobietą; może bardziej młodą dziewczyną niż kobietą; kosztowała szczęścia bez przymieszki i znała z miłości jedynie pierwsze upojenia. W chwili gdy, zupełnie pochłonięty słodkiem marzeniem, Rafael zapomniał o dzienniku, Paulina chwyciła go, zmięła, uczyniła zeń kulę, rzuciła w ogród, a kot pobiegł za polityką, która, jak zawsze, robiła koziołki. Kiedy Rafael, ubawiony tą dziecinną sceną, chciał dalej czytać i sięgnął ręką po gazetę której już nie było, ro-