Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pełnionym przez nieprzyjaciół, żąda na dwadzieścia cztery godzin naczelnego dowództwa i nie dostaje go. Prawdziwe spojrzenie zdobywcy i potępieńca! więcej jeszcze, spojrzenie, jakiem, wiele miesięcy wprzódy, Rafael obejmował Sekwanę lub ostatnią sztukę złota rzuconą na stół gry. Wolę swoją, inteligencję, poddawał grubemu rozsądkowi starego chłopa zaledwie okrzesanego przez pięćdziesiąt lat służby. Niemal szczęśliwy że stał się jakby automatem, wyrzekał się życia aby żyć i wyzuwał swą duszę z wszelkiej poezji pragnienia. Aby lepiej walczyć z okrutną potęgą której przyjął wyzwanie, stał się czystym na sposób Oryginesa, kastrując swą wyobraźnię. Nazajutrz po dniu, w którym, nagle zbogacony spadkiem, ujrzał kurczenie się jaszczuru, znalazł się u rejenta. Tam, dość wzięty lekarz opowiadał poważnie, przy deserze, sposób, w jaki wyleczył się pewien szwajcar dotknięty suchotami. Człowiek ten nie wymówił ani słowa przez dziesięć lat i skazał się na oddychanie jedynie sześć razy na minutę w ciężkiem powietrzu obory, przy zachowaniu bardzo łagodnej dyety. „Zrobię tak samo!” powiedział sobie Rafael, który chciał żyć za wszelką cenę. Na łonie zbytku wiódł życie parowej machiny.
Kiedy stary profesor ujrzał tego młodego trupa, zadrżał; wszystko wydało mu się sztucznem w tem wątłem i bezsilnem ciele. Widząc margrabiego z płonącem okiem, z czołem brzemiennem myślą, nie mógł poznać swego wychowanka o świeżej i różowej cerze, o młodzieńczej postawie, którą zachował w pamięci.