Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to początek łajdactwa, gorzej jeszcze, to kłamstwo! wskazuje drogę zbrodni, gromadzi belki na rusztowanie. Weksle moje zaprotestowano. W trzy dni potem, zapłaciłem je; oto jak. Spekulant jakiś zaproponował mi abym mu sprzedał wysepkę na Loarze, gdzie był grób mojej matki. Zgodziłem się. Podpisując kontrakt u rejenta, doznałem w tej ciemnej kancelarji uczucia piwnicznego chłodu. Zadrżałem odnajdując to samo wrażenie chłodnej wilgoci, jaka mnie ogarnęła nad dołem w który chowano mego ojca. Przypadek ten oddziałał na mnie niby złowroga przepowiednia. Zdawało mi się, że słyszę głos matki i widzę jej cień; jakaś nieznana siła powtarzała moje imię wśród dźwięku dzwonów! Ze sprzedaży wyspy zostało mi, po zapłaceniu wszystkich długów, dwa tysiące franków. Zapewne, mogłem był wrócić do spokojnego życia nauki, wrócić na moje poddasze, doświadczywszy życia, wrócić z głową pełną rozległych spostrzeżeń i zdobywszy już niejaki rozgłos. Ale Fedora nie wypuściła swej ofiary. Nieraz spotykaliśmy się. Nazwisko moje często obijało się jej o uszy; powtarzali je jej wielbiciele, oszołomieni moim dowcipem, powodzeniem, memi końmi, pojazdami. Pozostała zimna i nieczuła na wszystko, nawet na te okropne słowa: „Zabja się dla pani!” wymówione przez Rastignaka. Powierzyłem całemu światu swą zemstę, ale nie byłem szczęśliwy. Grzebiąc się w ten sposób w życiu aż do błota, coraz żywiej przeczuwałem rozkosz podzielanej miłości, ścigałem jej majak w kaprysach rozpusty, na łonie orgji. Na moje nieszczęście, zawiodłem