Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nych brzegów, w mroku jakiegoś kantoru lub biura, życie kipi i pomyka jak strumień. Tak, rozpusta jest niewątpliwie dla ciała tem, czem dla duszy rozkosze mistyczne. Pijaństwo zanurza w marzeniu, którego urojenia są równie ciekawe jak wizje ekstazy. Masz godziny urocze jak kaprys młodej dziewczyny, rozkoszne gawędy z przyjaciółmi, słowa które malują całe życie, szczere i niewymuszone uciechy, podróże bez utrudzenia, poematy rozwijające się w kilku zdaniach. Po brutalnem zadowoleniu bydlęcia w którem wiedza chciała szukać duszy, następuje czarowne odrętwienie, do którego wzdychają ludzie znużeni własną inteligencją. Czyż wszyscy oni nie czują potrzeby zupełnego spoczynku i czy rozpusta nie jest rodzajem haraczu, który genjusz płaci duchowi zła? Patrz na wszystkich wielkich ludzi: o ile nie są czcicielami rozkoszy, natura stwarza ich wątłych. Jakaś zazdrosna czy drwiąca potęga kazi duszę ich lub ciało, aby przeciwważyć wysiłek ich talentu.
W tych godzinach zamroczenia trunkiem wszystko jawi ci się odziane w twoją liberję. Ty, król stworzenia, odmieniasz ją wedle ochoty. W tem nieprzerwanem oszołomieniu, gra leje ci dowoli swój roztopiony ołów w żyły. Pewnego dnia stałeś się własnością potwora; przychodzi wówczas na ciebie, jak na mnie przyszło, wściekłe przebudzenie: niemoc siadła u twego wezgłowia. Jeśliś starym żołnierzem, zjadają cię suchoty; jeśliś dyplomatą, anewryzm zawiesza w twojem sercu śmierć na nitce; mnie może choroba płuc powie: „Chodźmy!” tak jak powiedziała niegdyś