Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gnęła oglądać umączoną twarz pewnego komedjanta, którym rozkoszowała się elita inteligencji; dostąpiłem zaszczytu towarzyszenia jej na premierę jakiegoś błazeństwa. Loża kosztowała zaledwie pięć franków, ale ja nie posiadałem ani złamanego szeląga. Mając do napisania jeszcze pół tomu pamiętników, nie śmiałem iść żebrać pomocy u Finota, Rastignaka zaś, mojej opatrzności, nie było w Paryżu. Ten ustawiczny brak zatruwał całe moje życie. Raz, gdyśmy wychodzili z teatru w okropny deszcz, Fedora kazała zawołać dla mnie dorożkę i nie było sposobu wymigać się od tej parady; nie słuchała moich wymówek, ani że lubię deszcz, ani że mam ochotę iść grać. Nie odgadywała mego ubóstwa ani w mem zakłopotaniu, ani w moich smętnych żarcikach. Oczy moje czerwieniały, ale czyż ona rozumiała spojrzenie? Życie młodego człowieka zależne jest od osobliwych kaprysów! Przez drogę, każdy obrót koła nasuwał mi myśli, które paliły mi serce; próbowałem wyjąć deskę w tyle wehikułu w nadzieji wyśliźnięcia się na bruk; wreszcie, widząc że niema ratunku, zaczęłem śmiać się konwulsyjnie i pogrążyłem się w tępym spokoju, obojętny jak człowiek pod pręgierzem. Kiedy przybyłem do domu, za pierwszem słowem które wybąkałem, Paulina przerwała:
— Jeżeli pan nie ma drobnych...?
Ach! muzyka Rossiniego niczem była przy tych słowach. Ale wróćmy do Funambules. Aby móc tam zaprowadzić hrabinę, myślałem zastawić złotą ramkę okalającą medalion matki. Mimo że lombard zawsze się rysował w mem pojęciu jak jedna z bram wio-