Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

twego sprytu, czytała może w twojej duszy. Jest dość fałszywa aby żaden fałsz nie ostał się przed nią. Boję się, dodał, żem cię pchnął na złą drogę. Mimo całego poloru umysłu i form, wygląda mi ona na despotkę, jak wszystkie kobiety które używają życia jedynie głową. Dla niej całe szczęście mieści się w dobrobycie, w przyjemnościach towarzyskich, uczucie jest dla niej rolą. Unieszczęśliwiłaby cię, zrobiłaby z ciebie swojego lokaja...
Rastignac rzucał groch o ścianę. Przerwałem mu, przedstawiając mu z pozornym humorem moje położenie finansowe.
— Wczoraj wieczór, odparł, karcięta zabrały mi wszystko co miałem do rozporządzenia. Gdyby nie ta banalna katastrofa, chętniebym z tobą podzielił moją sakiewkę. Ale chodźmy gdzie na śniadanie, ostrygi podszepną nam może jaką dobrą radę.
Ubrał się, kazał zaprządz swój kabrjolecik; poczem, podobni dwóm miljonerom, przybyliśmy do Café de Paris, z czelnością owych zuchwałych spekulantów którzy żyją na koszt fikcyjnych kapitałów. Ten djabeł Gaskończyk przygniatał mnie swoją swobodą i niezmąconą pewnością siebie. W chwili gdy piliśmy kawę skończywszy bardzo wykwitne i umiejętnie zadysponowane śniadanko, Rastignac, który rozdawał skinienia głowy rozmaitym młodym ludziom zalecającym się zarówno miłą powierzchownością jak wykwintem stroju, rzekł na widok jednego z tych dandysów:
— Oto coś dla ciebie.