Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie istnieje? Nie patrzę nigdy ani wstecz ani przed siebie. Czy to już nie za wiele zaprzątać się całym dniem naraz? Zresztą, przyszłość, znamy ją, to szpital.
— Jak możesz przewidywać szpital a nie starać się go uniknąć? wykrzyknął Rafael.
— Co jest w szpitalu tak strasznego? spytała Akwilina. Kiedy kobieta nie jest matką ani żoną, kiedy starość ustroi nas w czarne pończochy i zmarszczki na czole, zwarzy wszystko co jest w nas kobiecego i zgasi radość w spojrzeniach naszych kochanków, czegóż mogłybyśmy potrzebować? Wówczas widzicie w nas, z całego naszego stroju, jedynie pierwotne błoto, chodzące na dwóch nogach, zimne, suche, zgniłe i wydające przy każdym kroku szelest zeschłych liści. Najpiękniejsze materje stają się nam łachmanem; ambra, która wypełniała buduar rozkoszną wonią, nabiera zapachu śmierci i trąci szkieletem; wreszcie, jeżeli znajdzie się serce w tem błocie, plujecie w nie wszyscy, nie pozwalacie nam nawet na wspomnienie. Toteż, w tej epoce życia, czy mieszkamy w bogatym pałacu pielęgnując pieski, czy też w szpitalu iskając łachmany, czyż egzystencja nasza nie jest zupełnie jednaka? Kryć swoje siwe włosy pod kraciastą chustką lub pod koronką, zamiatać ulicę miotłą lub stopnie Tuillerji atłasem, siedzieć przy złoconym kominku lub grzać się przy garnku z węglami, przyglądać się egzekucji na placu de la Grève lub iść do opery, czyż to taka różnica?
Aquilina mia, nigdy tak mądrze nie mówiłaś w swojej desperacji, odparła Eufrazja. Tak, kasz-