Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/073

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzy paradoksów, śmiejących się w kułak z ludzi przejmujących się ich zapałem lub wzgardą, uprawiało już tę obosieczną politykę, która spiskuje pod każdym systemem rządu, nie oświadczając się za żadnym. Znawca, z tych co to nie dziwi się niczemu, co wyciera nos podczas kawatyny w Operze, krzyczy brawo przed wszystkimi a sprzecza się z tymi którzy wyprzedzili jego zdanie, był tam również i starał się przywłaszczyć sobie cudze koncepty. Wśród tych biesiadników, pięciu miało przyszłość, jakiś dziesiątek miał uzyskać strzęp przelotnej sławy; co się tyczy innych, mogli, jak wszystkie miernoty, powtórzyć słynne kłamstwo Ludwika XVIII: Jedność i zapomnienie. Amfitrjon objawiał ową skłopotaną wesołość człowieka, który wydaje dwa tysiące talarów. Od czasu do czasu, oczy jego zwracały się z niecierpliwością ku drzwiom, jakby przyzywając gościa który dał na siebie czekać. Niebawem ukazał się mały, pękaty człowieczek, przyjęty pochlebnym szmerem: był to rejent, który tego rana doprowadził do skutku narodziny dziennika. Czarno ubrany lokaj otworzył drzwi do obszernej jadalni, gdzie każdy bez ceremonji poszukał sobie miejsca przy ogromnym stole. Zanim opuścił salony, Rafael spojrzał po nich jeszcze raz. Zaiste, pragnienie jego ziściło się zupełnie. Jedwab ze złotem wyściełał apartamenty. Bogate świeczniki, dźwigające niezliczoną ilość świec, dobywały blasku z najdrobniejszych szczegółów złoconych fryzów, subtelnych bronzowych rzeźbień i wspaniałych barw apartamentu. Rzadkie kwiaty, pomieszczone w arty-