Przejdź do zawartości

Strona:PL Ballady, Legendy itp.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W krwawą gwiazdę, jakby z nieba pięść groziła Boga,
Wtem kometa zajaśniała za nią wślad złowroga.
Cisza, spokój dookoła, gwar umilknął wszystek,
Milczą cedry i cyprysy, nie drga żaden listek.
Rzędy domów stoją nieme, pusto na ulicy,
Gdy w świątyni ciżba, grają, bębnią niewolnicy,
W wir się puszcza każdy rycerz obok tanecznicy.

Gwiazda owa z każdą chwilą bardziej świeci jasno
Niebo ciemne, przed tą gwiazdą wszystkie gwiazdy gasną,
Ona jedna coraz niżej krwawem światłem płonie,
Z jej ognistych włosów zemsta, groza i śmierć wionie.

Grom w świątyni zgasił światło, którem w noc jaśniała,
Grom — zapowiedź strasznej burzy. Ziemia zlekka drżała...
Loth mą rękę chwycił nagle:
— „Prawdę-ś mi powiadał!“