Strona:PL Astor - Podróż na Jowisza.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rozpalić prawie dolną część i bok statku do tego stopnia, że niebezpiecznem było dotknąć się gołą ręką.
Stanąwszy w obserwatoryum, rzucili okiem wokoło siebie: pierwszą rzeczą, która zwróciła ich uwagę, była wielkość i blask Marsa; obserwowany z ziemi pokazywał światło czerwone w oddaleniu 40 milionów mil, obecnie znajdował się przed niemi o 30 milionów mil odległy, czyli że zbliżyli się do niego o 10 milionów mil. To zbliżenie w połączeniu z przezroczem, jaki go otaczał, czynił owo zjawisko nadzwyczaj wspaniałem. Z każdą godziną zwiększał się rozmiar planety, a nad wieczorem była ona już wielkości małego księżyca w pełni, prostopadle oświeconego promieniami słońca. Z obliczenia ich wypadło, że w drodze nakreślonej wypadnie im minąć się z Marsem na prawo o 900 mil odległości. Czekali z pewnem zaciekawieniem, jaki wpływ to zbliżenie wywrze na ich statek,, i spodziewali się, że bieg jego jeszcze się przyśpieszy, jakkolwiek ten już był przerażający, lecz mieli nadzieję, że Kalisto, zwracający się ku prawej stronie, nie da się wciągnąć w ruch rotacyjny Marsa, który wynosi 900,000 mil na minutę, lecz odepchnięty silnie pośpieszy dalej.
Pod wieczór zauważyli przez teleskopy, że szczyty gór, należących do południowej części Marsa, nabierały białego koloru, zkąd doszli do wniosku, że tam była zawierucha śnieżna. Wschodnia część widocznie pokryta musiała być lodami, zwiększającemi się w stronę biegunów; o ile się zdawało musiały być one jednak mniej grube, niż pod biegunami ziemi.
— Ponieważ zimy na Marsie, — rzekł Cortlandt, — muszą być równie ostre, jak nasze, ze względu na ich