Strona:PL Astor - Podróż na Jowisza.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pożądanego położenia, Ayrault zajęty był rozmową z ukochaną swą Sylwią, a Cortlandt uszczęśliwiony coraz to nowe robił odkrycie astronomiczne.
Około godziny dziewiątej rano zbudzili się podróżni. Podnieśli coprędzej story, aby zdać sobie sprawę z przebytej drogi. Ziemia przedstawiła się ich oczom w postaci maleńkiego sierpa, któremu towarzyszył drugi, zaledwie dający się dostrzedz.
— O, — zawołał Bearwarden, — nasz statek nie próżnował, przez czas naszego wypoczynku szedł, jak się zdaje, milion mil na godzinę.
— Najmniej milion! przebyliśmy przestrzeń ogromną, skoro księżyc, z którym byliśmy na równej linii, pozostawiliśmy tak daleko za sobą.
Kierując statek prosto na Jowisza, wiedzieli, że się z nim miną, gdyż nadzwyczaj szybki obrót planety, odrzuci ich od niego, niemniej jednak nie zmieniali ani szybkości biegu, ani raz powziętego kierunku, radzi, że będą mogli wprzód z wysokości zbadać planetę, nim zdecydują się wylądować.
Siła apergetyczna, zastosowana tylko do statku, oddziaływała jednak cokolwiek na podróżnych, którzy czuli ciężar swego ciała o wiele zmniejszonym.
Po śniadaniu pragnąc dostać się do kopuły, spostrzegli, że nie potrzebują używać drabinki; lekki skok podniósł ich odrazu tak wysoko, że tylko co głową nie uderzyli w sufit.
W kopule panowała ciemność i znaczne obniżenie temperatury tak, że trudno było uwierzyć, iż o dwadzieścia stóp niżej słońce dogrzewało dość silnie, aby