Strona:PL Astor - Podróż na Jowisza.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

administracyjne w Waszyngtonie. Nie uwierzysz, jak mnie męczy ciągłe powtarzanie tego: „Proszę wejść!“
— Wiesz, Baerwarden’ie, czego ja się obawiam? — rzekł minister Deepwaters, — że osiągnąwszy złagodzenie i zrównanie klimatu, wszyscy będziemy już tak zadowoleni, że Stillman’owi zabraknie zajęcia.
— Myślałem i ja nieraz o tem, że przy takim wzroście cywilizacyi, życie ludzkie straci na tej wartości, jaką do niego przywiązujemy, a walka o byt stanie się mniej zajadłą.
— Zdaje się, że ziemia będzie miała starość zupełnie spokojną, chyba zmiany ministeryalne spokój jej zakłócą.
— Świat ten stanie się zbyt monotonny: pragnąłbym na czas jakiś porzucić ziemię, aby zmienić otaczające mnie stosunki, nie na zawsze naturalnie, ale powrócić dopiero wtedy, gdy za nią zatęsknię. Człowiek nie może tak, jak roślina pozostawać zawsze tam, gdzie się urodził; dość długo trwało jego życie jako poczwarki; pora już, aby stał się motylem i swobodnie mógł bujać w przestworzu.
— Skoro znaleźliśmy sposób naprostowania osi, może z czasem uda nam się zmienić też i krążenie ziemi — rzekł Deepwaters, — co pozwoliłoby nam swobodniej badać inne światy równie, jak nasze, a może więcej interesujące...
— Niezła myśl — rzekł Bearwarden. — Krążenie ziemi naszej miałoby pewne podobieństwo z biegiem komety, a dla przebicia się około Marsa i Wenus nie potrzebaby się obawiać nawet zbyt nagłych zmian klimatycznych. Przeciwnie, gdyby ziemia nasza zmieniła swój dotychczasowy ruch rotacyjny, moglibyśmy mieć przez