Strona:PL Astor - Podróż na Jowisza.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

podwoić, trzymając się okolic sąsiednich równika, utracimy z niego czwartą część dzięki szybkiemu krążeniu planety — mówił Cortlandt.
— Jakkolwiek po uwolnieniu ogromnych przestrzeni ziemi od gniotącego je jarzma lodów, Archipelag-Północnej Ameryki, Alaska, Syberya, północne ziemie Wilkes staną się dla coraz liczniej wzrastającej ludności przyjemnem miejscem pobytu, spodziewać się jednak można, że przy coraz dogodniejszych warunkach bytu za lat sto niespełna znów grozi przeludnienie, a wtedy, jakże miło pomyśleć o tem, że dzięki naszej wycieczce zdobędziemy nowe lądy, gdzie znów osiadać będą mogli ludzie, — dorzucił Bearwarden.
Przed udaniem się na spoczynek dnia tego podróżni postanowili wstać bardzo rano nazajutrz, aby zająć się studyowaniem Jowisza, który coraz jaśniej występował w przestrzeni.
Przygotowali się, aby uregulować szybkość biegu swego statku, zwiększoną teraz i tak przez atrakcyę Jowisza. Gdy znajdowali się już tylko w odległości 2 milionów mil od tej wielkiej planety, znajdującej się przed nimi w bok na lewo, spostrzegli jej satelitę Kalisto, posuniętego cokolwiek na prawą stronę; to zjawisko zgadzało się w zupełności z obliczeniami Deepwabos’a. Wystosowawszy w stronę tego ciała prąd, lekko odpychający, zregulowali szybkość biegu statku, wiedząc, że niezadługo Jowisz pociągnie go do siebie.
Tego dnia postanowili, że jeden z nich czuwać będzie podczas snu dwóch drugich, gdyż bliskość celu podróży wymagała większej baczności; czuwający zdejmował fotografię w miarę, jak planeta ukazywała się bliżej;