Strona:PL Antoni Sobański - Cywil w Berlinie.pdf/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ner, Foerster, Upton Sinclair, Ernest Hemmingway i nawet, zdawałoby się niewinny, Jack London.
Dwunastu „Kulturträgerów“ zrobiło swoje i ustąpiło miejsca liczniejszej grupie towarzyszy, którzy tworzą żywy łańcuch pomiędzy ciężarówkami a stosem, podając sobie z ręki do ręki książki, aż ostatni, stojący przy samym ogniu, podrzucają je wysoko w górę, a te, rozwarłszy białe swe kartki opadają, oświetlone zdołu płomieniem, zupełnie jak ptaki. Przychodzi chwila nieznośnego dla mnie wzruszenia. Jakiś szalony żal chwyta mnie za gardło i wyciska łzy z oczu. Nie mogę przemówić do Kurta. Żal tych książek jako ginących przedmiotów; żal tego narodu, który okrywa się wstydem. Wstyd, że ja, cudzoziemiec, gapię się na tę ich „rodzinną“ hańbę. W jednej chwili ten wspólny wstyd zasymilował mnie. Chyba nigdy nie poczułem się zagranicą tak bardzo miejscowym, tak bardzo niemcem. Pomyślałem o uroczystościach weimarskich z przed roku. Ciągle ta myśl powraca.
A tymczasem muzyka gra. Ci, co biorą