Strona:PL Antoni Piotrowski - Od Bałtyku do Karpat.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Djabli przyzwyczajeni do zgrzytania zębami i do płaczu, bardzo się zdziwili, zobaczywszy takiego dziwaka co się w piekle śmieje i pośpiewuje.
— Poczekaj hyclu, zobaczysz jaki to u nas śmiech.
Biorą go tedy na patelnię i dawaj smażyć! Ten nic, śmieje się.


Tak oni se myślą, pewno go na patelni za mało piecze, wzięli go do kotła z gorącym olejem. A on się precz śmieje i pośpiewuje: oj dana, moja dana!
Djabły miechami dmą na ogień pod kotłem, pazurami podgarniają zarzewie, olej aż pryska, a ten śmieje się ciągle.
Tak jeden djabeł pyta go:
— Czegoś ty durniu taki wesoły, wszyscy tu zgrzytają a ty nie?
— Eh! — powiada ten wisielec — już wy mi z całym piekłem nie potraficie dokuczyć, jak moja żona na tamtym świecie mi dokuczała, a bo mi to